czwartek, 5 września 2013

ONE SHOT



TYP: One shot, yaoi
PAIRING: Onew & Taemin (SHINee)
OSTRZEŻENIA: +18 (opowiadanie może zawierać śladowe ilość erotyzmu)
OPIS: Historia jest w pewien sposób banalna, ale chciałam, aby taka była. Coś lekkiego na oderwanie się od szkolnej chandry. Jeśli mam być szczera; to jest to mój pierwszy fanfic mam więc nadzieję, iż będziecie wyrozumiali.
Co do głównego opowiadania na blogu, to pisze się, ale nie jest łatwo.  

~ * ~

Mimo chłodnego, wieczornego powietrza czuł się rozpalony. Pot spływał strużkami po jego twarzy, a zmęczone mięsnie nóg dygotały chybotliwie. Już dawno nie dostali tak ostrego wycisku od choreografa. Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, iż wielkimi krokami zbliżał się koncert i ćwiczenia były potrzebne, ale taka harówka była całkowitym nagięciem zasad.
Starał się uspokoić swój nierównomierny oddech, ale na nic zdawały się te próby zaczął, więc stawiać powolne kroki w nieznaną mu stronę raz, co raz unosząc się na palcach i biorąc w płuca wdech zimnego powietrza.
Nie minęło wiele czasu, gdy mógł uznać, że już wszystko jest w porządku. Był na siebie zły, że jego forma spadła aż tak bardzo. Był głównym tancerzem w zespole, a pod koniec treningu jego ciało w ogóle go nie słuchało. Przerażało go to. Zaczynał także po woli rozumieć, co ludzie mają na myśli, gdy mówią, że jak coś zaczyna się psuć to idzie za tym wiele niefortunnych zdarzeń.
Z jego gardła wydobyło się ciche westchnienie. Podniósł głowę do góry i stanął jak wryty przed budynkiem agencji. To dziwne, że nogi same przyprowadziły go do domu i choć miał wielką ochotę kontynuować swój spacer, nie zrobił tego i wszedł do ciepłego pomieszczenia. Nie powiedział kolegom z zespołu, że wychodzi, więc spodziewał się niezłej awantury od Key.
Oczywiście nie pomylił się ze swoimi przypuszczeniami, gdy tylko stanął w drzwiach dormu rozległo się głośne:
- Taemin gdzieś ty się szlajał!?
Młodszy Kim wpadł do przedpokoju i spojrzał na maknae z wyrzutem, który wstydliwie wlepił wzrok w podłogę.
- Spacerowałem. – Odpowiedział niepewnie, ale taka odpowiedź nie satysfakcjonowała jego przyjaciela.
- Co to ma znaczyć spacerowałem? Czy ty wiesz, która jest godzina? Wyszedłeś tak po prostu z sali nic nikomu nie mówiąc. Jesteś jeszcze dzieckiem Taeminnie… - Maknae nie pozwolił mu dokończyć wypowiedzi. Uniósł wzrok na kolegę ukazując tym samym załzawione oczy.
- Nie musisz mi przypominać hyung! – Prawie wykrzyczał, po czym biegiem wyminął Key i zamknął się w swoim pokoju. Oparł się o drzwi i przyłożył dłoń do oczu. A obiecał sobie, że nie będzie o tym myślał, że nie będzie tego rozpamiętywał, ale eomma tymi słowami wywołał lawinę złych wspomnień.
To stało się tydzień temu. Stali razem w deszczu czekając na samochód. To był pierwszy raz, gdy w ogóle nie słuchał, co mówił jego starszy kolega. Jedyne na czym mógł się skupić to ten cudowny eye smile i zawzięta gestykulacja dłońmi. Jego hyung był w tamtym momencie zbyt cudowny.
Nie wiedział co nim pokierowało, czy to ta atmosfera niczym z dramy, czy może to, że tego dnia był nad wymiar pobudzony. Po prostu nagle przerwał Onew wypowiedź niemalże krzycząc.
- Hyung kocham cię!
Jinki wyglądał jakby co najmniej uderzył go piorun.
- Co ty mówisz Taeminnie? – W oczach maknae zbierały się łzy, ale wiedział, że skoro już to zaczął to teraz musi skończyć.
- Kocham cię Onew-hyung.
Z ust starszego wydobyło się ciche westchnięcie, podszedł do swojego kolegi i położył mu dłoń na ramieniu.
- Nie wiesz co mówisz Taeminnie, coś musiało ci się pomylić. Jesteś w trudnym wieku, zobaczysz zapewne niedługo znajdziesz sobie jakąś piękną dziewczynę, więc nie mów takich rzeczy. Jesteś jeszcze dzieckiem…
Od tamtego czasu Onew praktycznie z nim nie rozmawiał, a słowa ‘jesteś jeszcze dzieckiem’ zapewne nigdy go nie opuszczą.
~*~
Słyszał wrzaski Key, więc odetchnął z ulgą. Sam zaczynał martwić się o maknae. Wiedział, że przechodzi teraz burzliwy okres i należy mu się trochę prywatności, ale znikanie w ten sposób nie mogło przynieść niczego dobrego.
Onew wstał z kanapy, na co Minho rzucił mu dziwne spojrzenie.
- Powinieneś z nim porozmawiać. – Lider spojrzał osłupiały na rapera nie za bardzo wiedząc co ma zrobić. – Naprawdę hyung to widać, że o coś się ostatnio pokłóciliście.
Na szczęście Minho jednak nie był spostrzegawczą osobą. Zostawiając tę wypowiedź bez zbędnego komentarza wyszedł z salonu i skierował swoje kroki w stronę kuchni. Wtedy też usłyszał krzyk maknae:
- Nie musisz mi przypominać hyung! – W chwilę później dało się słyszeć trzask drzwi. Przez ciało lidera przebiegł dreszcz. Jakby mimowolnie skierował się w stronę pokoju młodszego i stanął przed dzielącą ich przeszkodą. Słyszał zza niej ciche pochlipywanie chłopaka. Zacisnął dłonie w pięści i zagryzł wargę prawie do krwi.
- eotteoke? – Zapytał sam siebie. Był zagubiony; tak bardzo jak nigdy wcześniej. Z jednej strony chciał wejść do tego małego pomieszczenia, złapać Taemina w ramiona i nigdy nie puścić, z drugiej wiedział, że to niemożliwe do spełnienia, że nie może zachowywać się egoistycznie i myśleć tylko o sobie i o swoim szczęściu. Wiedział, że jego przyjaciel niedługo z tego wyrośnie, że mu przejdzie, a wtedy oboje byli by zranieni, a i zespół mógłby przez to ucierpieć.
Już miał odejść, jego noga nawet zrobiła krok w tył, ale wtedy usłyszał coś, co sprawiło, że jego serce rozpadło się na milion kawałeczków. Zza drzwi dobiegł go pełen rozpaczy szloch;
- Onew, tak bardzo cię kocham, tak bardzo. – Postać zza ściany łkała coraz głośniej. Jinki nie wytrzymał. Nacisnął na klamkę, lecz nie chciała ustąpić. – Idź sobie, hyung. – Młodszy chłopak zdawał się być przestraszony, ale lider już wiedział, że nie ustąpi. Nie miał zamiaru.
- Taemin otwórz te drzwi, natychmiast.
Jinki czekał chwilę, chciał ponowić swoją prośbę, ale zamek w drzwiach cicho kliknął i ukazała się przed nim postać tancerza. Choć dało się zauważyć, że maknae próbował doprowadzić się do porządku to i tak wyglądał okropnie. Miał opuchnięte policzki i czerwone oczy, na dodatek cały się trząsł. Jinki przeklął się w duchu.
Młodszy chłopak stał po prostu w drzwiach przyglądając się obiektowi swoich westchnień głowiąc się nad tym czego od niego chciał? Pognębić go jeszcze trochę? Nakrzyczeć na niego? Powiedzieć, żeby się w końcu ogarnął? Że jest tylko dzieckiem? Spodziewał się wszystkich najgorszych scenariuszy, ale na pewno nie tego co zafundował mu Lee Jinki.
Lider po prostu podszedł do niego i przytulił do siebie jego roztrzęsione ciało.
- Już dobrze minnie, już dobrze. – Zaczął czule gładzić go po włosach i kołysać w swoich ramionach. Taemin na początku chciał go odepchnąć, ale koniec końców po prostu wtulił się w niego mocno i zaczął szlochać w jego koszulkę. Stali tak po prostu przez chwilę nic nie mówiąc, pozwalając sobie na ułożenie myśli. Taemin wiedział, że to jego ostatnia szansa. Wiedział, że od tej rozmowy będzie zależało wszystko.
W końcu to młodszy pierwszy się odsunął i przysiadł na krawędzi łóżka.
- Usiądziesz hyung? – Nie doczekał się odpowiedzi, za to już po chwili sprężyny ugięły się pod ciężarem jeszcze jednej osoby.
- Przepraszam Cię Taeminnie. – Tancerz spojrzał na chłopaka z lekkim zaskoczeniem. Dłoń starszego delikatnie dotknęła jego mokrego od łez policzka. – Przepraszam, że doprowadziłem cię do płaczu.
- Nie miej wyrzutów sumienia hyung! – Maknae zrobił przestraszoną minkę na co lider zaśmiał się. W końcu cokolwiek by się nie działo Taemin zawsze będzie Taeminem. – To moja wina! Ja… jeśli mnie nie chcesz ja zrozumiem hyung. – Drobne dłonie zacisnęły się na pościeli, a wzrok uciekł gdzieś w bok. – Wiem, że oboje jesteśmy chłopakami, że uważasz mnie za dziecko, ale…
- Wybaczysz mi? Wybaczysz mi i zaczniemy jeszcze raz, tak jakby nie było tamtego dnia?
- Tamtego dnia?
- Tak, wtedy gdy powiedziałeś mi to po raz pierwszy.
Więc tak chciał to załatwić Onew. Taemin uśmiechnął się smutno, no tak, w końcu najlepszym sposobem było wymazanie tego z pamięci. Miał ochotę znów się rozpłakać, ale pod jego powiekami nie było już łez. Teraz czuł się tylko tak strasznie pusty.
Skinął nieznacznie głową i chciał się podnieść z łóżka. Musiał wyjść, iść gdzieś, pobiec, uciec… Jednak przytrzymała go dłoń przyjaciela.
- Nie mogę pozwolić ci powiedzieć tego, jako pierwszemu. – Maknae spojrzał zdezorientowany na lidera. Teraz to już całkowicie nie wiedział o co chodzi. Nagle jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko jego własnej, gdy Onew wyszeptał następne słowa, Taemin mógł poczuć na sobie jego oddech. – Kocham Cię, Taeminnie.
Później była już tylko ciemność.
~ * ~
- Naprawdę musiałeś zemdleć?
Onew spojrzał na maknae z udawanym wyrzutem. Nie pozwolił mu jednak na wykonanie żadnego ruchu. Pochylił się nad nim, gdyż wcześniej ułożył go bezpiecznie na poduszkach, i delikatnie dotknął jego miękkich warg swoimi. Serce młodszego zabiło mocniej, po czym zamarło, by za chwilę ruszyć w przyspieszonym tempie. Chciał aby ta chwila trwała wiecznie, mógłby tak trwać do końca świata, ale lider zniweczył to marzenie, ponieważ odsunął się od niego nieznacznie. Niestety wiedział czym może skończyć się taka bliskość.
Taemin zrobił jednak coś czego oboje się nie spodziewali. Młodszy po prostu nie panował nad swoimi emocjami, po tylu dniach rozpaczy, w końcu miał to co chciał i miał zamiar się tym cieszyć.
Wplótł palce we włosy starszego i przyciągnął go do siebie wpijając się w jego wargi z pasją i namiętnością o jaką by siebie nie posądzał. Jinki przez chwilę się opierał, chcąc odepchnąć od siebie chłopaka, ale po chwili poddał się całkowicie. Oparł dłonie po bokach maknae i przejął inicjatywę w pocałunku. Zaczął przygryzać jego dolną wargę za co został nagrodzony zaskoczonym westchnieniem wydobywającym się spomiędzy warg partnera, Jinki wykorzystał ten moment, aby wślizgnąć się językiem do wnętrza ust chłopaka, pogłębiając przy tym pocałunek. Młodszy nie protestował, wręcz przeciwnie, ochoczo rozchylił wargi w między czasie kładąc dłoń na plecach Onew. Zaczął rytmicznie uciskać mięśnie lidera ukryte pod koszulką.
Zdawać by się mogło, iż to tylko zwykły masaż, jednak te niewinne gesty po chwili sprawiły, że starszy chłopak zaczął odczuwać gorąco na całym ciele. Oderwał się od ust maknae i spojrzał w jego oczy, które przykryte były mgiełką podniecenia.
- Teamin, nie powinniśmy tego robić. To zaraz zajdzie za daleko.
- Chcę, żeby to zaszło ‘za daleko’, hyung. – W jego oczach błysła iskierka. Chciał tego jak nigdy wcześniej. Pragnął Jinki całym sobą i był gotów zrobić wszystko by osiągnąć spełnienie w jego ramionach.
Lider wahał się przez chwilę walcząc z samym sobą. Z jednej strony wiedział, że Teamin to jeszcze dziecko, że najrozsądniejszą decyzją będzie się teraz wycofać, poczekać aż emocje opadną, ale z drugiej widział to zawzięte spojrzenie maknae niemalże błagające go o dotyk czuł także swoje własne, rosnące podniecenie.
W końcu uczucia i emocje wygrały ze zdrowym rozsądkiem. Jinki po raz kolejny sięgnął do ust maknae i nie przejmując się stopniowaniem pocałunku wpił się w nie z zachłannością w między czasie wkładając dłoń pod koszulkę partnera. Delikatnie badał mięśnie jego brzucha opuszkami palców za co został nagrodzony cichym pomrukiem.
Lider przerwał pocałunek tylko po to, by przenieść wargi na szyję tancerza. Jego dłoń wciąż błądziła po idealnie wyrzeźbionym brzuchu młodszego, a usta raz co raz pozostawiały czerwone ślady na delikatnej skórze.
Teamin był zaskoczony takim obrotem spraw. Pozytywnie zaskoczony, oczywiście. Przyjmował wszystkie pieszczoty jakie ofiarował mu partner, przez chwilę po prostu leżąc i oddychając ciężko z pół przymkniętymi powiekami. Wiedział jednak, że nie może zachowywać się tak cały czas. Chciał, aby jego hyung także czerpał przyjemność z tego zbliżenia. Odepchnął więc od siebie chłopaka, na co ten spojrzał na niego z lekkim zaskoczeniem. Jednak Teamin tylko uśmiechnął się lekko i podniósł się zmuszając partnera do tego samego. Młodszy wsunął dłonie pod koszulkę Jinki i uniósł ją do góry, aby pozbyć się zbędnego materiału. Przez chwilę po prostu zachwycał się nad sylwetką chłopaka, by po chwili przyłożyć wargi do jasnobrązowego guzka na jego piersi. Lider jęknął cichutko na tę pieszczotę.
Taemin zaczął bawić się sutkami starszego ssąc je, przygryzając i trącając palcami. Lider przymknął oczy rozkoszując się przyjemnymi doznaniami. Nigdy nie spodziewałby się tego po swoim przyjacielu, nigdy nie pomyślałby, że ten dzieciak będzie w stanie doprowadzić go do takiego stanu.
Maknae oderwał się od skóry chłopaka by spojrzeć w jego oczy. Jego napuchnięte od pocałunków wargi, nieobecny wzrok, rozpalone policzki… to wszystko sprawiło, że Jinki całkowicie stracił nad sobą kontrolę. Niemal zerwał z młodszego górną część garderoby i popchnął go na łóżko. Zaczął obdarzać jego ciało pocałunkami w tym samym czasie masując jego uda poprzez materiał spodni. Teamin choć chciał, nie mógł powstrzymać głośnego jęku zaskoczenia na te śmiałe pieszczoty. Jego oddech stawał się coraz bardziej chaotyczny, a dłonie niecierpliwie błądziły po ciele starszego.
Jinki był wniebowzięty, gdy mógł słyszeć jęki swojego partnera. Była to najcudowniejsza melodia jaką kiedykolwiek słyszał. Wibrujące dźwięki wydobywały się spomiędzy tych wspaniałych warg raz za razem i zdawało się, że tancerz już dawno tego nie kontroluje.
Onew postanowił więc zrobić coś jeszcze. Oderwał się na chwilę od rozgrzanej skóry kochanka i zaczął delikatnie, poprzez materiał spodni, naciskać na jego nabrzmiałą męskość. Efekt był niesamowity. Ciało młodszego wygięło się w delikatny łuk, a z jego ust wydobyło się kolejne, przeciągłe jęknięcie. Jinki nie poprzestał na tym. Zsunął z bioder chłopaka spodnie, a za chwilę to samo uczynił z bokserkami. Przez chwilę zachwycał się nad ciałem Taemina, by po tym delikatnie musnąć wargami czubek jego członka. Zaczął bawić się nim delikatnie całując go i ssąc, wykonywał te czynności przez dłuższą chwilę, a ciało maknae zaczynało wić się pod nim z rozkoszy. W końcu lider przyjął go całego w swoje usta.
Tego dla Taemina było za wiele. Zacisnął dłonie na pościeli i naprawdę nie robił już nic, by powstrzymać zawstydzające odruchy swojego ciała. Całkowicie poddał się temu obezwładniającemu uczuciu rozkoszy.
- Ji… Jinki-ah, ja zaraz…
Ale Jinki nie pozwolił mu skończyć. Oderwał się od jego męskości i uniósł się na łokciach tak, by widzieć jego twarz, oblizał lubieżnie wargi po czym złożył na ustach maknae przeciągły pocałunek.
Onew usiadł i zaczął pozbywać się dolnej części swojej garderoby. Taemin wyglądał jakby chciał uczynić to samo co przed chwilą lider, ale ten zniweczył jego plan przygwożdżając go do pościeli.
Starszy z żalem stwierdził, że nie posiada czegoś takiego jak chociażby żel nawilżający musiał, więc poradzić sobie w inny sposób. Uniósł swoją rękę z zamiarem naniesienia śliny, ale poczuł jak Taemin zaciska mu drobną dłoń na nadgarstku. Jinki jęknął, gdy poczuł jak język tancerza sprawnie nawilża jego palce. Chyba nigdy nie widział czegoś bardziej elektryzującego. Poczuł jak dreszcz przebiega mu po plecach, maknae wypuścił ze swego uścisku przegub dopiero po dłuższej chwili.
Onew wilgotnymi palcami odszukał ciasne wejście pomiędzy dwoma, jędrnymi półkulami. Najdelikatniej jak mógł włożył w nie jeden palec, ale na twarzy Taemina i tak odmalował się wyraz bólu. Lider pocałował jego usta, aby trochę go uspokoić.
Po krótkiej chwili starszy rozdzielił ich wargi i spojrzał uważnie w oczy swojego partnera, ten skinął delikatnie głową pokazując, że jest gotowy. Jinki zaczął więc delikatnie rozciągać palcem jego wejście, a po chwili ból zaczął ustępować, Onew widział to na twarzy młodszego dołożył więc drugi palec i przez chwilę poruszał się wolno w ciasnym wnętrzu i chociaż miał przeogromną ochotę poczuć je sobą, powstrzymywał się od tego. Nie zniósłby jeśli znów wyrządziłby tancerzowi krzywdę.
Po chwili Taemin poruszył biodrami napierając na dłoń Jinki co było, w jego mniemaniu, ewidentnym zaproszeniem. Lider wykonał jeszcze kilka ruchów upewniając się, że jego partner będzie w stanie przyjąć coś znacznie większego.
- Postaram się, aby bolało jak najmniej, więc po prostu się rozluźnij Taeminnie. – Kojący szept starszego owiał twarz maknae. Postarał się więc zrobić to co mu powiedziano i rozluźnić się. Wiedział, że będzie bolało, ale tak bardzo pragnął Onew, był tak rozpalony, chciał już poczuć go w sobie.
Jego nieme prośby zostały wysłuchane. Jinki odszukał jego wejście i najdelikatniej jak tylko potrafił naparł na nie swoim członkiem. Twarz Taemina wykrzywił grymas bólu. Lider widząc to zaczął obsypywać jego ciało pocałunkami pozostając wewnątrz niego i rozkoszując się przyjemnym ciepłem ścianek zaciskających się na jego męskości.
- Już Jinki, już dobrze. – Maknae spojrzał na swojego kochanka rozgorączkowanym spojrzeniem, na co lider posłał mu swój eye smile. Taemin jednak nie zdołał tego skomentować chociażby w myślach, ponieważ partner poruszył się w jego wnętrzu wywołując kolejną falę bólu. Jinki tym razem nie przestał wykonywać subtelnych ruchów biodrami. Robił to po woli i delikatnie, a Taemin czuł jak ból z wolna ustępuje bardzo przyjemnemu uczuciu.
Nagle z jego gardła wydobył się niekontrolowany, głośny okrzyk rozkoszy, gdy Jinki trafił w jego prostatę.
- Tutaj dobrze, Taeminnie? – Gdyby nie to, że tancerz miał już wypieki na policzkach zapewne zarumieniłby się na te słowa. Lider przygryzł małżowinę uszną kochanka, nie czekał na odpowiedź, maknae swoimi jękami idealnie oddawał swoje uczucia.
Mimo iż Onew cały czas starał się kontrolować to w końcu i on poddał się tej obezwładniającej rozkoszy. Jego ruchy stawały się coraz bardziej chaotyczne i szybsze. Wibrujące jęki Taemina tylko jeszcze bardziej go pobudzały, w końcu nawet jego ciężki oddech przerobił się w głośne stęknięcia.
Maknae zarzucił nogi na biodra lidera, aby móc go poczuć w sobie jeszcze mocniej. Nie odczuwał już bólu, wręcz przeciwnie, fale rozkoszy raz po raz zalewały jego rozgorączkowane ciało.
- Szybciej, szybciej!
Onew jak zahipnotyzowany zaczął wykonywać szybsze i zarazem mocniejsze ruchy. Taemin czuł, że już długo nie wytrzyma dlatego ukrył swoją twarz w dłoniach i mocno zacisnął wargi.
- Nie. – Zaprotestował Jinki, a maknae spojrzał mu zdziwione spojrzenie. – Chcę cię widzieć i słyszeć, gdy będziesz dochodził.
Jakby na potwierdzenie swoich słów Onew wykonał kilka władczych i stanowczych ruchów. Taemin nie za bardzo wiedząc co ma zrobić z dłońmi położył je na plecach partnera wbijając mu przy tym paznokcie w skórę.
- Jinki… Jin… Jinki-ah, ja już… nie mogę. – Taemin odchylił głowę do tyłu, a z jego ust wydobył się ostatni przeciągły jęk, a ciepła wydzielina zalała zarówno jego jak i Jinki brzuch.
Onew jednak potrzebował jeszcze kilka mocnych pchnięć. Złapał kochanka w biodrach tak, by przycisnąć go do siebie mocniej. Przy ostatnim wejściu, jego męskość weszła w niego cała, aż do nasady. Lider doszedł we wnętrzu tancerza po czym opadł, przygniatając jego ciało.
Młodszy nie protestował. Cieszył się, że może czuć bliskość przyjaciela jeszcze przez chwilę.
- Hyung ja…
- Wiem.
Onew posłał młodszemu swój eye smile, na co tancerz zachichotał. Lider zszedł z ciała kochanka i położył się obok, przyciskając go do siebie na powrót. Przykrył ich obu kołdrą, aby mogli w spokoju zasnąć.
W końcu w swoich objęciach.
W końcu razem.
W końcu szczęśliwi.

~




piątek, 23 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ II

 Zagadki po woli zaczną się wyjaśniać... A może będzie ich jeszcze więcej?
Kto wie... sama boję się swojej wyobraźni.
Rozdział usuwany trzy razy i pisany od podstaw. Miałam zbyt wiele pomysłów w końcu jednak zostałam przy tej najdelikatniejszej wersji. Uznałam, że wprowadzenie zbyt dużej akcji już teraz mogłoby spowodować zbyt szybkie wypalenie się odpowiadania.
Aby nie spoilerować powiem tylko, że w kolejnym rozdziale bardziej przypatrzymy się członkom zespołu i ich indywidualnym charakterom (przynajmniej takie mam plany, co z tego wyjdzie - nie wiem)
Dla Was ogłaszam coś na wzór konkursu! A mianowicie, chodzi o nazwę dla naszego zespołu. Co prawda mam jedną, ale nie jest ona za dobra. Swoje propozycje możecie zgłaszać w komentarzach. Mogą być w języku polskim, angielskim, koreański, japońskim czy też jakim tam sobie zażyczycie. Jednak jeśli będą inne niż w naszym ojczystym języku, podeślijcie mi też Wasze tłumaczenie, ponieważ nie chciałabym sama ich interpretować.
No to się dzisiaj rozpisałam. Kończę w takim razie i odsyłam Was do czytania oraz komentowania.
~ Mata ne

- CHOLERA! – Mizu przetarła oczka słysząc ostry, zdenerwowany głos swojej opiekunki oraz odgłos tłuczonej porcelany. Elektroniczny zegar z różowym Jigglypuff wskazywał za pięć piątą. Dziewczynka przezornie wyłączyła budzik, aby nie dzwonił za pięć minut, po czym wyszła spod kołdry. Jej nie mały pokój rozświetlały pierwsze promienie słoneczne, zza okna można było zobaczyć panoramę Tokyo. Mieszkała na dwudziestym piątym piętrze jednego z najdroższych budynków w mieście, miała wszystko, czego tylko zapragnęła… Pomyśleć, że jeszcze nie dawno nie wiedziała jak wygląda porządne jedzenie.
Dziewczynka otrząsnęła się z rozmyślań. Już nie raz słyszała, że zachowuje się zbyt dorośle jak na swoje sześć lat. Nie chciała, aby jej oppa uważał ją za dziwną, dlatego od dłuższego czasu starała się przestać myśleć o tak poważnych rzeczach.
Złapała za swojego pluszowego pikachu (nie trzeba dodawać, że Mizu jest wielką fanką serii pokemon?), po czym wyszła z pokoju, aby sprawdzić, co stało się Tsuki.
Skierowała się do kuchni, ponieważ przeważnie tam rano można było zastać opiekunkę. Kobieta wściekała się nad rozbitą zastawą.
- Nie wchodź do środka Mizu-chan, bo się pokaleczysz. Zaraz to posprzątam. – Zwróciła się do dziecka z ciepłym uśmiechem na ustach w między czasie związując włosy w kitkę. – Idź do łazienki się umyć i ubrać, masz tam już przygotowane ubrania.
Mała w odpowiedzi skinęła głową i zniknęła za drzwiami. Tsuki szybko sprzątnęła rozbitą zastawę z podłogi i zaczęła nakładać wcześniej uszykowane kanapki na inny talerz.
Jej babcia, która była Europejką zwykła powtarzać, że jeśli rano przytrafiają nam się złe rzeczy to później cały dzień jest okropny. Mimo, że Tsuki nigdy nie wierzyła w zabobony, to tym razem po prostu czuła, że coś może pójść nie po jej myśli i bała się, że może to zdarzyć się w pracy. A przy jej zawodzie, gdy coś idzie nie tak jak trzeba to może mieć to złe konsekwencje dla całego kraju.
~ * ~
- Dzień dobry, oji-sama!
- Dzień dobry, Mizu-chan! – Kazuma uśmiechnął się do małej, gdy już wgramoliła się na kolana swojej opiekunki. – Naprawdę kiedyś nas zamkną za taką jazdę. – Mruknął mierząc dziewczyny wzrokiem.
- Niech spróbują. – Odparła Tsuki, po czym włączyła radio w samochodzie na stację z wiadomościami seiyū cichym głosem informował o aktualnych sytuacjach na drogach w mieście, w tym czasie dziewczynka podjęła rozmowę.
- Kazuma-sama wyspałeś się dzisiaj?
- Oczywiście, że tak.
- Ja też! I znowu nie pamiętam, co mi się śniło! I rano, jak wstałam, to Tsuki-sama coś potłukła! I obudziłam się przed budzikiem! I…
Mimo, iż Mizu często wykazywała inteligencję godną osoby dorosłej to jednak wciąż była dzieckiem.
Tsuki całkowicie wyłączyła się z trajkotania małej. Oparła podbródek o jej głowę i obserwując ulicę wdychała zapach truskawkowego szamponu dziewczynki.
Tak bardzo martwiła się o to dziecko. Lekarze mówili, że wszystko w porządku, że mała zadziwiająco dobrze się trzyma, ale menedżerka nigdy nie ufała psychiatrom. Jedyne, co najbardziej ją martwiło to dziura w pamięci dziewczynki sprzed okresu, gdy została odnaleziona przez zespół. Nie miała żadnych wspomnień. Nie wiedziała nawet, jakie jest jej prawdziwe imię i opiekunka wiedziała, że może to odbić się na przyszłości dziecka. Nie chciała, by mała popadła w depresję czy w traumę. Tak bardzo chciała jej szczęścia…
- Onee-san za mocno mnie ściskasz! Udusisz mnie! – Mizu zaśmiała się i poklepała Tsuki po dłoniach zaciśniętych na jej brzuszku.
- Przepraszam. – Menedżerka poluźniła uścisk rąk przeklinając się w duchu za zamyślenie.
- Jesteśmy. – Kazuma zatrzymał się przed jednym z wielu wieżowców w tej okolicy. Tsuki spojrzała przez okno i uśmiechnęła się blado. Błagała bóstwa o pomyślny dzień w pracy. Wysiadła z samochodu wyślizgując się spod dziewczynki, po czym stanęła naprzeciwko niej i przyłożyła palec wskazujący do jej noska.
- Bądź grzeczna dla wujka, nie rozmawiaj za dużo i nie przeszkadzaj mu w prowadzeniu. Uważaj na siebie w przedszkolu i nie rób wykładów filozoficznym swoim kolegom. Zjedz wszystko, co ci dadzą i nie narzekaj, że w domu masz lepsze, ci ludzie naprawdę się starają. Dobrze? – Poczekała chwilę na skinięcie głową Mizu, po czym kontynuowała. – O szesnastej odbiorę cię ja, albo Kazuma-san. Mamy dzisiaj próbę, chcesz iść z nami? – Mała pokiwała główką po raz drugi tym bardziej z większą chęcią. – Dobrze, ja idę. – Tsuki spojrzała na przyjaciela i uśmiechnęła się do niego. – Miłego dnia wam życzę.
Zatrzasnęła drzwiczki od samochodu, po czym skierowała swoje kroki w stronę budynku. Weszła do dużego holu i ukłoniła się przed strażnikiem wymieniając się uprzejmościami.
- Oh, Tsuki, jesteś już. – Tuż przy windzie stał jeden z jej współpracowników. Dziewczyna skinęła mu głową.
- Witaj, Kanou-san. – Zabrała z jego dłoni kubek z kawą, po czym upiła kilka łyków parującego płynu.
- To było dla szefa. – Mruknął mężczyzna stojący obok.
- A od kiedy to zajmujesz się przynoszeniem mu kawy? Poza tym Kirishima-san nie umrze, jeśli jej nie wypije.
Kanou tylko prychnął, po czym wszedł do windy, która otworzyła przed nimi swoje podwoje. Dziewczyna podążyła za nim.
- A ty nie robiłeś dzisiaj przypadkiem na nocną zmianę? – Tsuki spojrzała na współpracownika marszcząc brwi.
- Dzisiejszą nockę obstawiała Nanami-san.
- Aaa… - Dziewczyna skinęła głową przypominając sobie grafik.
- Ty też w końcu mogłabyś się wziąć za nocki.
- Wychowuję dziecko, Kanou-san! Do tego prowadzę zespół! Za miesiąc mam koncert! Nie mam zamiaru być chodzącym zombie w tak ważnym okresie.
Winda wydała z siebie charakterystyczny dźwięk i otworzyła się ukazując podłużny korytarz. Dwójka wysiadła z niego i ruszyła dziarskim krokiem. Tsuki dopiła szefowską kawę i wyrzuciła papierowy kubek do jednego z koszy na śmieci.
Po krótkiej chwili weszli do jednego z pomieszczeń. Był to duży, szary gabinet, pieszczotliwie nazywany przez wszystkich ‘głównym sztabem dowodzenia’. Na ścianie wisiał ogromny ekran, który w tym momencie wyświetlał siatkę ulic w Tokio. W centralnej części pokoju ustawione były biurka zawalone przez papiery i komputery. W środku znajdowały się także schody prowadzące do osobistego prezydium szefa.
- Kanou-san jesteś wreszcie. Już myślałem, że dopiero zrywasz ziarna na tę kawę.
- Kawy nie ma, za to jest Tsuki. – Mężczyzna wskazał na zbója, który z nim przywędrował, po czym usiadł na jednej z sześciu różowych puf ustawionych w kącie. Stały tam niepasujące do niczego. Głównym pomysłodawcą umieszczenia ich tam, była oczywiście Tsuki. Jej zdaniem o wiele lepiej obradowało się właśnie na nich niźli na szarych stołkach.
- Tsuki-san, nie mów, że wypiłaś moją kawę! – Mężczyzna o ciepłym acz stanowczym spojrzeniu utkwił swój wzrok w podwładnej.
- Oj! Co się tak unosisz?! Zdrowszy umrzesz. – Po tym stwierdzeniu zajęła miejsce koło Kanou-san. Za chwilę dołączyła do nich reszta ekipy.
Kirishima, jako szef usiadł naprzeciwko czwórki zgromadzonych.
- W nocy Nanami i jej grupa patrolowała miasto – tutaj spojrzał na pustą pufę, którą zazwyczaj zajmowała krótkowłosa kobieta – jednakże nie mieliśmy żadnych poważnych zgłoszeń. Na dobrą sprawę wszystkim zajęła się policja. Jednak my mamy do spisania raport z ostatniego wybuchu w Shibuya.
Wszyscy wydali z siebie jęk rozpaczy.
- Przecież nikt nie zginął ani nie został ranny, po co pisać raporty? – Kobieta o imieniu Saori i pięknych kręconych włosach spojrzała po swoich współpracownikach, na końcu zawieszając wzrok na szefie.
- Ja tam nadal nie rozumiem, dlaczego to my piszemy raporty. Nie powinien zajmować się tym ktoś z archiwalnego? Przecież my tu odwalamy cała robotę! Nie dość, że ścigamy, łapiemy, przesłuchujemy to jeszcze raporty piszemy! I po co tutaj tyle działów? – Hikaru, najmłodszy z ekipy wyraził swoje niezadowolenie, ale umilkł pod spojrzeniem Kirishimy.
- Piszemy raporty, ponieważ zawsze jesteśmy w akcji i my wiemy najlepiej, co się dzieje. Archiwalni są od tego, żeby te raporty wrzucić później na serwer.
Wszyscy westchnęli ciężko, po czym skierowali się z puf do swoich stanowisk przy komputerach.
~ * ~
- Mamy zgłoszenie, z Taito. Grupa terrorystów napadła na bank. – Kirishima oznajmił ten krótki komunikat swojej ekipie, ale nie zdawali się być oni tym zbytnio poruszeni.
- Nie może zająć się tym policja? – Tsuki uderzyła głową o blat biurka mnąc w dłoniach kolejną kartkę papieru.
- To my jesteśmy od zajmowania się terroryzmem w kraju. – Głos szefa był na tyle ostry, by wszyscy odłożyli na bok swoje poprzednie zajęcia i wstali z miejsc.
- ‘To my jesteśmy od zajmowania się terroryzmem w kraju’ – Przedrzeźniła swojego przełożonego Tsuki. – To tylko napad na bank! Jakby to był atak na metro czy coś! Nie wiem, ale zwykły napad na bank! Ja się stąd nie ruszam. Niech Kanou-san się tym zajmie. Jak chcesz to możesz sobie do pomocy wziąć moją grupę.
- Tsuki! – Kirishima stanął przed dziewczyną, a ta leniwie podniosła na niego wzrok i zamachała mu kartką przed oczami.
- Mam raport do dokończenia. – Wyszczerzyła do niego zęby, po czym zabrała się za pisanie. Saori zachichotała cicho i także powróciła do kontynuowania swojego poprzedniego zajęcia. Szef westchnął głęboko, po czym machnął ręką.
-Kanou-san przygotuj grupę swoją i Tsuki ja zadzwonię po negocjatora. Pozostali wracać do raportów! Wszystko ma być dzisiaj skończone!
Dwa razy nie było trzeba powtarzać, wszyscy zabrali się do pracy, a Kirishima skierował się do swojego osobistego gabinetu.
- Czasami dziwię się, że dyrektor tyle z nami wytrzymuje. – Tsuki poczuła na sobie palące spojrzenie Hikaru.
- Marudzisz młody. Ja powiedziałam, że nie będę zajmowała się takimi pierdołami. Od tego jest policja, a nie my. Sami załatwiliby to w pięć minut, ale muszą narobić trochę zamieszania i nas wezwać, a premier nie po to powołał naszą jednostkę. Mamy zajmować się tylko poważnym sprawami. A teraz wracać wszyscy do raportów! Przecież to takie ważne zadanie!
Dziewczyna prychnęła, po czym na powrót zajęła się wypełnianiem rubryk.
Jak dziś pamiętała ten dzień, gdy do jej drzwi zapukały trzy osoby ubrane na czarno mówiące jej, że jest aresztowana. Przeczuwała, dlaczego, ale nie chciało jej się wierzyć, że ją dorwali. Po pierwsze – nielegalny hazard (z tym, co prawda skończyła, ale jeszcze do niedawna było to jej główne zajęcie). Po drugie – hackerstwo i tamtego dnia, gdy na siłę wyciągnięto ją z domu, główne jej podejrzenia padły właśnie na ten punkt. Wiedziała, że usprawiedliwianie się tym, iż hakowała tylko, aby usuwać strony internetowe zrzeszające terrorystów, nazistów i różnych, dziwnych organizacji religijnych, nic nie da.
Mieli podstawy do tego by zamknąć ją na kilka lat. Jak wielkie było jej zdziwienie, gdy postawili ją przed samym premierem, który oznajmił jej, że ma dwa wyjścia, albo będzie pracowała dla państwa w organizacji, którą można nazwać tajną policją, albo wsadzą ją za kratki. Oczywiście nie wahała się z wyborem.
Głównym jej zadaniem w jednostce było, więc hackerstwo, ale uczestniczenie w akcjach wcale nie należało do jej słabych stron.
- Tsuki-san! Mamy dwa tysiące trzynasty, a nie dwunasty! – Saori pochylająca się nad prawym ramieniem współpracownicy teatralnie uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
Tak, raporty to była zdecydowanie słaba strona Tsuki.
~ * ~
- Raz, dwa, raz, dwa, raz, dwa...Do rytmu! Dobrze! Kaoru, niżej na nogach! Ale nie tak nisko! – Menedżerka przechadzała się przed tańczącym zespołem nanosząc małe poprawki. – Patrzcie w lustra, a nie na mnie. Mnie tu nie ma. Lustra są waszą publicznością!
Muzyka zaczęła po woli się wyciszać, a chłopcy wykonali ostatni popisowy ruch, po czym położyli się na panelach oddychając ciężko.
- Bardzo dobrze wam poszło. Jest jeszcze kilka niedociągnięć, ale to nowy układ, myślę, że nie będzie źle. – Tsuki spojrzała na zegarek – Mamy godzinę dziewiętnastą myślę, że na dzisiaj wystarczy ćwiczeń. Może chodźmy coś zjeść?
- HAAAI! – Rozległ się równy, pozbawiony energii okrzyk pięciu facetów, którzy z trudem zbierali się z podłogi. Dziewczyna zaśmiała się cicho, pomogła im pozbierać rzeczy i ustawić sprzęt do osobnego gabinetu, po czym wszyscy wyszli na rześkie, wieczorne powietrze.
Tsuki cieszyła się, że jej poranne obawy się nie spełniły i nic złego się nie stało.
- Dzień się dopiero zaczyna! Chodźmy napić się sake! – Kaoru uniósł pięść do góry, ale zaraz ją opuścił, gdy zobaczył wściekłe spojrzenie menedżerki.
- Zamknij się.

sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział I

Rozdział jest jaki jest. Cały czas zastanawiałam się czy nie nazwać go prologiem, no ale niech już sobie będzie rozdziałem. 
Jest krótki i nie zawiera za wiele opisów, bo naprawdę nie chciałam tego robić. Jak na razie to ma być tylko coś na wzór wprowadzenia... Więcej będzie w następnej notce.
Nie nudzę więcej i zapraszam do czytania oraz komentowania ^^
~ Mata ne 

- I want your love, I want your lips, I want your body… – Młody chłopak przyglądając się swojemu ciału w lustrach wywieszonych na ścianie, wykonał ruch, który w jego zamierzeniu miał być piruetem, ale skończył się tylko salwą śmiechu zaserwowaną przez kompanów. Młodzieniec prychnął cicho, po czym powtórzył ruch raz jeszcze wkładając w to całą swoją energię. Wybił się prawą nogą od posadzki i wciąż będąc w powietrzu okręcił ciało wokół własnej osi. Wylądował na podłodze w lekkim przyklęku, po czym wyprostował się i posłał pogardliwe spojrzenia trójce chłopaków.
- Pozer. – Mruknął jedyny blondyn na sali, po czym wstał i zaczął przeglądać jedną z wielu kartek rozrzuconych na parapecie. Zaraz też znajomi poszli w jego ślady. Rozsiedli się na podłodze tworząc coś na wzór okręgu, pomiędzy nimi jednak po zostało kilka luk.
- Nie uważacie, że użycie tutaj ‘yeobo’* jest trochę zbyt… ekstremalne? – Głos zabrał chłopak, który chwilę wcześniej dał popis tańca.
- Ekstremalne? Serio? To tylko ‘yeobo’. – Blond diva po raz kolejny skrytykowała młodszego chłopaka.
- Chodzi mi o to, że ‘yeobo’ używa się, gdy mówimy o naprawdę poważnym związku tak jak, na przykład w małżeństwie.
- No to przecież ten typek ją kocha, tak? Ugania się za nią jak szczeniak, mówi że wszystko by dla niej zrobił i tak dalej. Niby więc dlaczego nie mógłby zwrócić się do niej w ten sposób?
- Po prostu ‘jagiya’** by tu lepiej pasowało. – Maknae zespołu uciekł wzrokiem i przygryzł wargę. Nie lubił wdawać się w konflikty z kolegami. Zbyt bardzo bał się ich stracić, a wydawało mu się, że to może nastąpić po każdej mniejszej sprzeczce. Najprawdopodobniej umarłby, nawet gdyby miał pożegnać się, chociażby z Junem, który drażnił go najbardziej ze wszystkich.
- To bez sensu! – Jeden z nich przeciągnął się i głośno ziewnął. – Po co Tsuki daje nam takie teksty, skoro doskonale wie, że to nijak do nas nie pasuje? Nie wyobrażam sobie nas w tym utworze…
- Każdy zespół musi mieć nagraną balladę oraz typową piosenkę o miłości. – Za ich plecami rozległ się władczy, kobiecy głos. Wszyscy jak na komendę zerwali się na nogi. Dziewczyna z surowym wyrazem na twarzy podeszła bliżej. Za nią podążał jeszcze jeden chłopak, trzymając na rękach małą dziewczynkę. – Wiem, że wam to nie pasuje, ale nic na to nie poradzimy. Ja także nie czuję się dobrze, gdy myślę o tej piosence, ale musimy być silni i pokazać światu, że potrafimy zrobić wszystko. Musimy być mistrzami w tym, co robimy.
- FIGHTING! – Wszyscy krzyknęli równo, jakby wcześniej ćwiczyli to, co najmniej kilka godzin, po czym zajęli swoje miejsca na podłodze, tym razem luki wypełniły się i przez ich ciała zostało utworzone niemal idealne koło.
- Przejrzeliście teksty? Macie jakieś propozycje co do ewentualnych zmian? – Dziewczyna rozejrzała się po twarzach przyjaciół.
- Taka-chan miał pewną ofertę. – Wszyscy spojrzeli na chłopaka zajmującego miejsce po prawej stronie menedżerki. – Chodzi o słowo ‘yeobo’ użyte w drugiej zwrotce. – Chłopak wskazał palcem, o które miejsce dokładnie chodzi.  – Taka-chan myśli, iż to słowo wyraża zbyt wiele by je tu użyć i lepszym rozwiązaniem było by ‘jagiya’.
- Szczerze mówiąc także o tym myślałam. – Tsuki jeszcze raz spojrzała na tekst. – Ale nie odpowiada mi to wtedy do rytmiczności tekstu. Co prawda oba wyrazy zawierają odpowiednią ilość sylab, ale ‘jagiya’ nie rymuje się z pozostałą częścią treści. Niestety Taka-chan, muszę odrzucić Twój wniosek.
Najmłodszy chłopak pokiwał gorliwie głową.  Menedżerka uśmiechnęła się do niego ciepło, po czym wyjęła z torby pięć kolorowych flamastrów.
- Zajmiemy się przydzieleniem tekstu, a później ogarniemy muzykę. Wątpię, abyśmy wyrobili się z tym dzisiaj, ale do końca tygodnia musimy to skończyć. – Mówiąc to podała każdemu z nich przyrząd do pisania.
- Oji-sama***, mogę? – Dziewczynka błagalnie spojrzała na Kazume, a raczej na flamaster, który dzierżył w dłoni. Z uśmiechem na ustach podał go Mizu, która nie czekając długo zaczęła ozdabiać jego tekst fioletowymi serduszkami. Po hali rozległ się cichy chichot każdego z członków zespołu.
- Dobrze więc, rozpocznijmy.
~ * ~
- Amuna da derigo wa Rock and Roll – Kaoru zaśpiewał, a raczej zawył partię jednej z piosenek, po czym odchylił swoje ciało do tyłu i położył się na posadzce przymykając oczy. Tsuki wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, ale powstrzymała ją od tego Mizu kładąc palec wskazujący na swoich usteczkach. W jej oczach zajaśniała iskierka.
Dziecko stąpając na paluszkach podeszło do chłopaka i przystawiło swoją anielską twarzyczkę do jego twarzy, po czym… krzyknęło.
- OJI-SAMA! WSTAWAJ!
Jej piskliwy głosik sprawił, że prawie wszyscy zebrani na hali zatkali uszy, a Kaoru automatycznie podniósł się do pionu i prawie szlochając zaczął rzucać pod nosem przekleństwami.
- Jak ty się wyrażasz przy dziecku? – Lider podszedł do dziewczynki i wziął ją na ręce całując ją przy okazji w czółko, na co mała odpowiedziała mu perlistym śmiechem.
- Dobra nie wiem jak wy, ale ja się zwijam. Obiecałem ojcu, że wrócę wcześniej. Ten staruch po woli przestaje dawać sobie radę. – Jun spojrzał po wszystkich na sali po czym pomachał im dłonią i wyszedł z pomieszczenia.
- No dobrze, w takim razie może dajmy sobie spokój na dzisiaj? Wszyscy jesteśmy zmęczeni. – Yukichi spojrzał na menedżerkę, która przysypiała na stojąco.
- Tak, masz rację. – Dziewczyna uśmiechnęła się do lidera i zaczęła zbierać rzeczy z podłogi, po chwili z pomocą przyszedł jej Takanori.
Gdy wszystko było na miejscu i wspólnie stwierdzili, że hala nadaje się do użytku oraz cały sprzęt został schowany, wyszli na zewnątrz. W ich twarze uderzył chłodny wiatr. Yukichi ostrożnie objął ramieniem maknae na co ten posłał mu ciepły uśmiech. Tsuki, która przyglądała się tym poczynaniom z boku, zachłysnęła się powietrzem. Postanowiła jednak, że na chwilę zgromi w sobie yaoistyczne popędy.
- Kaoru idziesz z nami?
- Pewnie, że tak. – Raper podbiegł do dwójki przyjaciół, po czym pomachali reszcie i zniknęli za pierwszym zakrętem.
Dziewczyna spojrzała na Kazume, który stał przy samochodzie z dzieckiem na rękach. Mała spała z błogim uśmieszkiem na ustach.
- Odwieziesz nas do domu? – Tsuki spojrzała na chłopaka, który kiwnął głową uśmiechając się lekko. Otworzył drzwi od samochodu i położył Mizu na tylnych siedzeniach w tym czasie menedżerka zajęła swoje miejsce.
Po chwili wyruszyli z podjazdu.
- Wpadniesz po nas jutro rano? Dzisiaj złapały nas ogromne korki i o mało, co nie spóźniłyśmy się do przedszkola. – Tsuki przygryzła wargę i starała się posłać przyjacielowi seksowne spojrzenie, ale skończyło się to tylko na niekontrolowanym wybuchu śmiechu tamtego. Dziewczyna prychnęła niczym obrażona kotka jednak musiała minąć chwila nim kierowca nie opanował emocji.
- Przepraszam. – Odchrząknął, po czym podjął wcześniejszy temat. – Tsuki-sama, kiedy w końcu kupisz sobie samochód? Nie oszukujmy się, jesteś wszechstronnie utalentowaną osobą, więc zrobienie prawa jazdy nie stanowiłoby dla ciebie problemu, na brak pieniędzy raczej narzekać nie możesz, więc kupno auta i miejsca parkingowego czy też nawet benzyny w niczym tu nie przeszkadza. Ja mogę przyjeżdżać po ciebie o każdej porze dnia i nocy, ale czy nie byłoby ci łatwiej?
- Może i tak, ale pomyśl o tym, jaki to niebezpieczny środek lokomocji. Tyle się teraz mówi o różnych wypadkach, a pomyśl jeszcze o napadach terrorystycznych, podkładaniu bomb…
- Tsuki-sama, proszę cię, naprawdę? – Kazuma spojrzał na swoją przyjaciółkę z miną a’la ‘What the fuck’, po czym zatrzymał się na podjeździe przed jednym z większych wieżowców w centrum Tokyo.
- Widzę cię tu jutro o szóstej. Nie spóźnij się. – Menedżerka ostatni raz spojrzała na rapera, po czym wysiadła z samochodu, bardzo delikatnie wzięła na ręce wciąż śpiącą dziewczynkę i ruszyła w stronę mieszkania.
Jeszcze wtedy nie zdawała sobie sprawy, że właśnie minął jeden z ostatnich tak spokojnych dni.

* yeobo - 'kochanie', ale jak już było wytłumaczone w tekście, jest ono używane przy poważnych związkach, na przykład w małżeństwie.
**  jagiya - 'kochanie' używane na przykład, gdy dziewczyna zwraca się do swojego chłopaka. Już nie tak 'ekstremalne' jak 'yeobo'
*** oji - 'wujek' z języka japońskiego. Zastanawiałam się długo jakiego słowa tu użyć, bo 'senpai' jest za bardzo oficjalne, a 'braciszku (oni-san), zbyt... ciapowate? Dlatego zostałam przy wujaszku.
~ Dziękuję Kotori za przypomnienie o gwiazdkach.